Witajcie wszystkim!
Za mną dość dziwny, ale ciekawy tydzień :)
Zdałam sobie sprawę, że nawet gdy jesteś dla wszystkich miłym, oni i tak mają cię gdzieś, tak naprawdę cieszą się, że mogą się wygadać, ale smutku w twoich oczach nie widzą, i gdy zajdzie taka potrzeba choćbyś zaraz miał się rozpłakać oni i tak nie podejdą i nie zapytają się co jest. No chyba że położysz się na środku korytarza zalany łzami lub strzelisz sobie kulką w łeb.
Oki, to było dziwne. Czasem mam takie napady złości i walę palcami w klawiaturę niczym karabin maszynowy...w sumie nawet nie wiem, kiedy to napisałam.
Nieważne.
W czwartek miałam zawody narciarskie, znowu :) Było bardzo miło, świetnie bawiłam się ze znajomymi, robiliśmy różne dziwne rzeczy (na tyle dziwne, że ludzie jeżdżący wokół nas śmiali się i robili nam zdjęcia jak małpkom w cyrku). Miałam dość dobry czas, na tyle, że zajęłam pierwsze miejsce ;)
DUMA ROZPIERA.
To, że ktoś uważa cię za przyjaciela to nie znaczy, że on dla ciebie też nim jest.
Ogólnie, staram się każdego wysłuchać, pomóc, doradzić. Nazywają mnie swoim przyjacielem, mówią, że fajnie jest mieć kogoś takiego jak ja. Z jednej strony miłe, ale z drugiej...trochę boli. Bo ja nie mogę tak nikogo nazwać przyjacielem. Przywołując cytat z Małego Księcia: ,,Tak więc żyłem samolubnie, nie mając nikogo, z kim mógłbym porozmawiać [...]" uważam, że ze mną jest podobnie.
Zrobiłam nawet w któryś dzień tygodnia taki eksperyment. Stałam w grupie, tak może 5 osób, gadali, śmiali sie, ja się uśmiechałam, ale stałam trochę jakby zamyślona, smutna. I czekałam. Aż ktoś się zapyta, co jest?
25 minut...
Potem zadzwonił dzwonek...podkreślam, to były osoby które uważały mnie za przyjaciela, siostrę nawet. I co z tego wyszło? Nic. Zawiodłam się po prostu. I zrozumiałam, że nie ma co na kogoś takiego liczyć. Tak więc żyję sobie samolubnie, nie mając nikogo, z kim mogłabym porozmawiać...
Gabrysia uważa, że moje oczy mówią: ,,nie mieszajcie wódki z marychą".
Taka mała rada na koniec:
źródło: tumblr